-

Maginiu

Prosto z ognia w powietrze...

Zbliża się Dzień Zaduszny, który obchodzimy drugiego listopada, dzień w którym wspominamy zmarłych i modlimy się za ich dusze, być może cierpiące w czyśćcu za ziemskie grzechy. Może to odpowiednia okazja, aby zapoznać się z niezwykłym tekstem, będącym spisanym wspomnieniem angielskiego grabarza z całego jego życia - od czasu kiedy był dzieckiem, aż do późnej starości, kiedy to sam już stał nad grobem. 

Na ten tekst, czytany wiele lat temu, natknąłem się właśnie teraz, przypadkiem, selekcjonując bibliotekę w warszawskim mieszkaniu - co zabrać ze sobą podczas przeprowadzki na wieś, a czego się pozbyć. Znajduje się ten fragment w książce  Ronalda Blythe "Akenfield. Portret wsi angielskiej", wydanej w PRL-u  przez Ludową Spółdzielnie Wydawniczą w 1979 roku. Oryginał był wydany w Anglii dziesięć lat wcześniej. 

Wynika więc z tego, że autor spisał relację w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Trochę jakby dawno - a jednak jakże ten tekst jest aktualny.

Choć profesja wspominającego sugeruje, że tekst będzie trudny do przebrnięcia - to tak nie jest. Czyta się go - rzekłbym - z przyjemnością, nawet jakby, hm... wciągał czytającego. Może dlatego, że jest tam spora dawka nie tylko refleksji, ale także sarkazmu i ironii. Tekst może też zaciekawić tak anglofilów, jak i anglofobów, licznie przecież obecnych na forum SN.

I choć bohater zarzeka się, że nie jest chrześcijaninem, to widzimy, że jest człowiekiem głęboko religijnym.

 

---------------------------------------------------------

 

Jeszcze nim wyszedłem ze szkoły, zacząłem kopać groby. Miałem wówczas dwanaście lat. Pomagałem ojcu, ale kiedy skończyłem trzynaście lat, byłem już równie dobrym grabarzem jak teraz. Kopałem groby, nim jeszcze przeszedłem mutację. Ludzie zaglądali do grobu i widzieli dziecko. Ta robota nie przygnębiała mnie; robota jak robota. Od małego – gdyby matka żyła, toby panu sama opowiedziała – hodowałem świnki morskie i króliki, i inne zwierzaki. Miałem pięćdziesiąt królików i kiedy któryś zdechł, to robiłem mu trumnę, wypożyczałem z kościoła moją komżę i odprawiałem nad jego grobem pogrzebowy obrzęd. Więc od dziecka miałem pogrzeby we krwi.  Nigdy nie myślałem o żadnej innej robocie, groby to moje powołanie.

Od 1918roku pełniłem zawsze jakąś kościelną funkcję. Od trzynastego roku życia byłem oficjalnie grabarzem i pochowałem wszystkich starszych mieszkańców wsi. Pamiętam, dla kogo wykopałem pierwszy grób. Dla człowieka nazwiskiem Hayman. Mam zapisane wszystkie nazwiska ludzi, których pochowałem,  mężczyzn, kobiet i dzieci.

Jeśli chodzi o pogrzeby, to przerzuciliśmy się z jednej ostateczności w drugą. Dawniej ciało nieboszczyka trzymano w domu  dwanaście dni. Rodzina nie chciała się z nim rozstawać. A teraz grzebie się, jak można najszybciej. Za moich młodych lat z niczym nikomu się nie spieszyło, a co dopiero, gdy chodziło o śmierć. Ludzie się bali, że taki nieboszczyk jeszcze może żyć – głównie dlatego zwlekali. Teraz robi się sekcję zwłok i wszystko jest od razu jasne, ale dawniej, to nie ma co, na pewno zdarzało się pochować kogoś żywcem. Jak ktoś chory wyzionął ducha, zawiadamiano lekarza, ale on wcale nie przychodził spojrzeć na ciało,. Tylko wypisywał świadectwo zgonu. Ludzie zawsze prosili w testamencie, aby im przeciąć żyły. Dla pewności.

Jeden starzec spod Framlingham, Micah Hubble, trzy razy był uznany za nieboszczyka. Za trzecim razem leżał już w trumnie i zaraz miał się zacząć pogrzeb. Kiedy się zapytałem: „Może ktoś jeszcze chce na niego spojrzeć, nim przyśrubuję wieko?” - zaraz się znalazł jakiś ciekawski, który zaczął się przepychać między żałobnikami. Zawsze ktoś się zacznie wygłupiać i opóźnia pogrzeb. A tu już biły dzwony. No, ale ten facet zajrzał do trumny i zobaczył, że Micah się poruszył. I Micah wyzdrowiał. I co więcej, napisał podobno książkę o tym, co widział, ja tam jej nie oglądałem. Podobno pisał, że widział Niebo i Piekło, ale nie chce opowiadać o tym, co widział w Piekle. Uważał, że Framglingham by tego nie wytrzymało. Potem żył jeszcze wiele lat.

A w Wickham Market pewna stara dama spoczywała kolejno w trzech trumnach. W końcu nazwano ją Grobową Oszustką. Takie rzeczy zdarzały się, bowiem ludzie uparli się, żeby sprawdzać, czy ktoś umarł, czy nie, za pomocą lusterka, a to bzdura. Jedyny sposób to wsadzić między wargi strzępy waty i jeśli człowiek jeszcze dycha, to ta wata będzie drgać. Ja to zawsze potrafię poznać nieboszczyka po oczach. Nigdy się nie pomylę. Zawsze dojrzę, kiedy ktoś już nie ma wzroku.

Wiejskich ludzi chowa się kolejno na tych wiejskich cmentarzykach. Zawsze trzeba kogoś usunąć, żeby pogrzebać następnego. Ja zawsze zagarniam porządnie kości pod następne ciało. Wkrótce się i tak wymieszają. Proboszcz się mnie pyta: ”Jakim sposobem mieścicie tylu ludzi w jednym grobie?” A ja mu odpowiadam, że widocznie trafiłem na dół, gdzie chowano ludzi po zarazie.  Proboszczom można wszystko wmówić.

Bogatych chowa się w kryptach. Niedawno musiałem otworzyć taką kryptę i wsunąć tam trumnę z kobietą. Stało tam już sześć czy siedem trumien i musiałem je odepchnąć, mówiąc: „No, zróbcie trochę miejsca dla tej małej”. Krypty to przyjemne groby. Nieboszczyków wkłada się tam najpierw do ołowianej trumny, a dopiero potem do drewnianej, więc nie ma smrodu. Kiedy umarła żona lorda Easthama, byłem w krypcie w Stanton. Cała krypta była pełna, musiałem trumnę ustawić na podłodze, bo wszystkie półki były zajęte przez uprzednio zmarłych krewnych. Cóż, kto pierwszy, ten lepszy. Wszystkie trumny były z orzechowego drrewa, wielkie i czarne, takie czarne jak wnętrze komina. Taka trumna to starczy na wieczność.

Grzebałem na cmentarzach wszystkich wyznań, od katolików do Braci z Plymouth. Najgorsi są Baptyści. Najpierw siedzą dobre trzy czwarte godziny w zborze, a kaznodzieja deklamuje o nieboszczyku i rozwodzi się nad tym, czy dostąpi zbawienia wiecznego, a potem nad grobem wszystko zaczyna się od nowa. Gadania nie ma końca. Zapominają, że przecież wszyscy tego nieboszczyka dobrze znali. A powinien pan słyszeć, co wygadują, jeśli nie są pewni, czy nieboszczyk zostanie zbawiony. Na przykład na pogrzebie Jeda – wszyscy wiedzieli, jaki był Jed! Cóż, wiele w życiu przeskrobał, ale nie był to zły człowiek. Rozumie pan? Jed był taki, jaki był, i co z tego? No i ten kaznodzieja ze zboru stanął nad grobem, który wykopałem dla Jeda, i co zaczyna wygadywać? Że boi się, że Jed nie dostąpi zbawienia! No to po pogrzebie podchodzę do niego i mówię: „Boże drogi, co też pan nam o tym Jedzie naopowiadał. Wiem, że jest pan tu po to, aby wygłosić nad grobem parę słów, ale czy przypadkiem nie powiedział pan trochę za dużo? Jak pan myśli, a pan to dostąpi zbawienia?” A on na to: „Mam nadzieję”. „Świetnie – powiadam – ale niech pan pamięta, że kiedy stanie pan przed Stwórcą, nie będzie się od pana wypytywał o to, co przeskrobał Jed, tylko o pana życie". Łatwo było zobaczyć, że mu to nie poszło w smak.

Księża nie są lepsi.  Teraz zresztą mało jest prawdziwych księży. Większość proboszczy to ludzie, którzy całe życie byli nauczycielami lub pułkownikami i dopiero potem przyjęli święcenia. Ja tam nie nazywam ich księżmi. Mówię im zawsze, co o tym myślę. Jak człowiek chowa od stu osiemdziesięciu do dwustu osób rocznie, to może sobie pozwolić na uczciwą szczerość.

„W proch się obrócisz” – powiadają. To mnie zawsze rozśmiesza. Raczej w błoto. Przynajmniej połowa grobów w okolicy podmokła wodą. Foxton jest strasznie mokre; jak się odwali darń, to widać wodę. Rzucam trawę na wodę, żeby jej nie widział żałobny orszak, ale jak się do grobu spuszcza trumnę, to trzeba pod nią podkładać drąg, żeby móc ją zasypać ziemią. W Dearburgh podskórna woda znajduje się zaledwie piętnaście centymetrów pod powierzchnią ziemi. W Dearburgh wyciągnąłem niedawno pięćdziesiąt wiader wody, ostatnie już w momencie, gdy zbliżał się kondukt. A i tak trumna zanurzyła się w wodzie.

Ciała nieboszczyków myje się i odziewa w całun. Z wyjątkiem księży, których chowa się w sutannach. Księży chowa się zawsze re incumbent – to znaczy inaczej niż wszystkich. Zwykłych śmiertelników chowa się nogami na wschód, aby gdy powstaną z grobu, stanęli twarzą w twarz z Panem. A księży nogami na zachód, aby kiedy wstaną, stanęli naprzeciw swego stadka wiernych. Dobrze im tak. Raz miałem z tego powodu duży kłopot.

Umarł stary kanonik, został spalony w krematorium, a z pochowaniem jego prochów poczekano na śmierć żony. Ustawiłem urnę z prochami na trumnie żony i razem opuściłem w grób. Wszyscy wiedzą, że cała ta rodzina, a szczególnie dwie córki, były zanadto edukowane. Były to stare panny. Ale nie zdziwaczały dlatego, że nie zaznały chłopa, tylko z czytania tych starych ksiąg. Rzuciło im się na mózg. Cóż, w miesiąc potem, jak pochowałem ich matkę i prochy ojca, przychodzi do mnie panna Bolt i wszczyna piekło: „Źle pochowaliście mojego ojca” – powiada.  „A bo co?” – mówię. „Przecież wiecie, że powinien być pochowany re incumbent”. „Co pani opowiada, panno Bolt – mówię. –Postawiłem urnę z pani ojcem na trumnie pani matki, jeśli życzy pani sobie, abym postawił ją inaczej, to proszę bardzo, zaraz mogę go odkopać”. A ona na to, że skoro kanonik leżał na trumnie matki, to trumnę powinienem ustawić w drugą stronę! Do czego to doszło, żeby żony księży też chować re incumbent ! Ładna historia!

Mamy na cmentarzu człowieka nazwiskiem Tyler. Był sekretarzem klubu golfowego.  Kiedy umarł, został pochowany twarzą na południe, żeby w Dzień Zmartwychwstania, mógł zaraz zobaczyć tor golfowy.  Powiedziałem wtedy do proboszcza: „Gdybym to ja sobie czegoś takiego zażyczył, toby ksiądz powiedział, że należy mnie posłać do czubków!”

Nigdy mi się ta moja robota nie przykrzyła. Kiedy byłem młody, lubowałem się w śmierci. Pogrzeby były wspaniałe i odbywały się powoli. Można się było dużo o ludziach dowiedzieć. Wtedy wszyscy przychodzili w grubej żałobie, a teraz na pogrzebie widzi się wszystkie kolory tęczy. A potem rodzina nawet nie przychodzi na cmentarz, aby uprzątnąć zwiędnięte kwiaty. Jak już ktoś zostanie pochowany, to zaraz o nim zapominają. Mówię im to. Przykro im, ale to święta prawda. Kładą na grobie kamień i równie dobrze mogliby na nim napisać: „No, zrobiliśmy dla ciebie wszystko, co się dało i odczep się!” Albo kładą na grobie jakąś wymyślną płytę, żeby mi nie musieć płacić za strzyżenie trawy. Wszystko teraz kosztuje kupę forsy. Kiedy zacząłem pracować, można było dostać trumnę, wieńce i wszystko za pięć funtów – trumna kosztowała trzydzieści szylingów. Teraz za trumnę dla noworodka płaci się co najmniej trzy funciaki. A dla dorosłego od czterdziestu do pięćdziesięciu.

Skoro mowa o pieniądzach, muszę wspomnieć o „Tabeli opłat”. W każdym kościele jest „Tabela opłat”, która mówi ile za co trzeba zapłacić. Ile proboszczowi, ile kościelnemu, a ile grabarzowi. Wydawałoby się, że wszystko jest jasne, ale jak przychodzi co do czego, to połowie proboszczów muszę to głośno odczytywać, bo chcą mnie wykiwać. Kiedy zajmuję się pogrzebem, należy mi się dziesięć szylingów za nabożeństwo w kościele, niezależnie od tego, jaki to jest kościół. Nieczęsto dostaję tę forsę, zwykle bierze ją proboszcz. Można by się z nim spierać, bo „Tabela” powiada: „O ile nie ma kościelnego lub grabarza, pieniądze te może otrzymać proboszcz”. Ale niech pan mi wierzy, kiedy chodzi o te drobne sumy, to z księży są najwięksi oszuści. Tak się łaszą na te drobne, że człowiek nawet nie widzi, a już je zagarnęli. A ceny za pogrzeb i tak biorą wysokie. W Westan parafianin musi zapłacić dziesięć funtów, żeby zostać pochowanym na własnym parafialnym cmentarzu!

Każdy proboszcz inaczej odprawia nabożeństwo żałobne. Nie można z nimi dojść do ładu! Jakby mogli, to nie tylko mówili każdy inaczej, ale i myśleli. Jeden skraca nabożeństwo, drugi do niego coś dodaje. Aż nie warto dawać żałobnikom książek do nabożeństwa, bo i tak nie mogą się połapać. O, stary kanonik Watson to odprawiał nabożeństwo tak, jak Pan Bóg przykazał. Ale większość księży odprawia je według wersji z 1928 roku – cóż, przyznaję, jest trochę pogodniejsza. Nie ma tam takich kawałków, jak na przykład o Hiobie, który opowiada o toczących ciało robakach. Ani tego kawałka z Koryntian. Mówi się, że to było chorobliwie ponure. No pewnie, że ponure! Tego właśnie ludziom potrzeba kiedy stoją i patrzą w grób.

To samo z Litanią. Spytałem kiedyś jednego starego biskupa: „Czy często zdarza się teraz człowiekowi, że przyjdzie do kościoła i wysłucha litanii! Albo wyznania wiary? – a ono powinno być odczytywane co najmniej trzy razy do roku” „Ho, ho – powiada biskup – to przestarzałe sprawy!” „Jak coś było dobre dla pańskich praojców, to powinno być dobre i dla waszej ekscelencji” – powiadam. A on tylko: „Ho, ho!”

Kler nie trzyma się religii takiej, jakąśmy znali. Robi wiele rzeczy zabronionych. Z Biblii to nie zostało suchej nitki. Ciągle coś się zmienia, coś poprawia. Spytałem się biskupa: „A co wasza ekscelencja myśli o proboszczach?” A on na to: „A wy?” „Cóż – mówię – teraz to już nigdy nie wygłaszają kazań o ogniu piekielnym. A dawniej wygłaszali, więc dlaczego teraz tego nie robią?” A on: „To wy potępiacie za to księży?” „No pewnie – mówię – teraz to wszyscy księża mówią o miłości Boga. A co z jego gniewem? Na co zda się miłość bez gniewu? Może mi to ekscelencja wyjaśni? Mówi się nam, co się z nami stanie, o ile poddamy się woli bożej, ale uczciwiej byłoby powiedzieć, co się stanie, o ile się jej nie poddamy!” Ludzie się teraz nic nie boją i w tym cały kłopot. Gdyby robili to, co ja, toby wiedzieli, że życie jest czymś przerażającym. Jeden proboszcz to powiedział mi któregoś dnia, gdy kopałem grób: „Jak myślicie, czy ci umarli kiedyś z tego grobu powstaną?” A ja: „Będą z tym mieli kłopot, bo ja dobrze wykonuje swoją robotę”. A on na to: „Jak człowiek raz już legnie w grobie, to i po nim”. „O nie!” – zawołałem. Ale cóż, nikt tego na pewno nie wie.  Jak ciało raz spocznie w grobie, nie należy go ruszać.

Powiem panu co myślę. W nabożeństwie żałobnym jest powiedziane, że jak człowiek zmarł, to jak ziarno kładzie się go do ziemi, ale nigdzie nie jest powiedziane, że powstanie z niej w takiej postaci, w jakiej spoczął. A może zmartwychwstanie jak kot? Lubię koty. Na cmentarzu mam rodzinę dziesięciu kotów. Sypiały w zimie między grobami, ale zrobiłem dziurę w drzwiach kostnicy, teraz jest im bardzo wygodnie. Dziesięć szylingów tygodniowo wydaję, aby je nakarmić, a nawet przecież nie są moje. Są niczyje. Przyglądają się pogrzebom, ale z daleka. Prowadzą tu zdrowy tryb życia. Nieźle byłoby wrócić na ziemię jako kot.

Nie jestem chrześcijaninem. Robię wiele rzeczy, których nie powinienem robić, więc nie mogę uważać się za chrześcijanina. Życie nie jest już takie, jak dawniej. Nikt na człowieka nawet nie spojrzy. Od dziesięciu lat jestem wdowcem. Co niedziela chodzę do kościoła, ale nikt się do mnie nie odzywa, chyba że ma jakiś interes. Snobi. Wszyscy są teraz snobami. Nie chce się przechwalać, ale niemal od urodzenia byłem dla każdego na zawołanie. Nie mam żadnej rodziny. Na całym świecie nie mam ani jednego krewnego. Nigdy dużo nie czytałem. Nigdy się jakoś nie mogłem do tego przyłożyć. Za dużo mówię, to moja wielka wada. Stale miałem kontakt z ludźmi w poważnych okolicznościach, więc nauczyłem się poważnych rozmów. To, co innym zdarza się raz lub dwa razy w życiu, mnie zdarza się co dzień. Chciałbym, by moje ciało spalono w krematorium, a prochy rozrzucono na wiatr. Prosto z ognia w powietrze.



tagi:

Maginiu
26 października 2022 18:11
16     1464    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @Maginiu
26 października 2022 18:37

Kawał tęgiej prozy

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Maginiu
26 października 2022 18:39

Piękne.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Maginiu
26 października 2022 19:03

Miałam tę książkę. Przyznam, że wiadomościami z niej brylowałam w czasie późniejszej wizyty w Anglii. Gospodarze byli mile zaskoczeni, że tak znam ich kraj :). 

Świetna książka. 

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Maginiu
26 października 2022 19:43

Ciekawy tekst i postać.

Dziś 80% brytyjskich zmarłych podlega kremacji, a promuje się tak zwaną kremację bezpośrednią, czyli bez pogrzebu - prościej z ognia w powietrze się nie da. W promocję włączono i celebrytów, bo tak pożegnano się z Davidem Bowie. A z tym zaniedbaniem cała prawda, czym już się dzieliłem przy okazji notki o grobie Marii Czaplickiej.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Maginiu
26 października 2022 19:52

Swoją drogą, Akenfield jest chyba znane głównie z ekranizacji (której nie widziałem - książki też nie czytałem), która kilka lat temu doczekała się kontynuacji pod tytułem Akenfield Now, gdzie ponownie patrzono kilka pokoleń wstecz na to, jak zmieniła się angielska wieś; ciekawe czy jest tam coś o pogrzebach. To też już chyba wpisuje się w ten sam nurt, co seria Up!, gdzie co siedem lat kręcą film dokumentalny i serię wywiadów z tą samą grupą osób, które w pierwszej edycji z 1964 roku były siedmiolatkami.

zaloguj się by móc komentować

klon @Maginiu
26 października 2022 19:56

Tekst świetny. Dziękuję za wskazanie źródła. 

BTW 

"(..) Jeśli chodzi o pogrzeby, to przerzuciliśmy się z jednej ostateczności w drugą. Dawniej ..." 

Dziś po raz pierwszy media (RMF FM) "złamały" niepisaną zasadę promocji z okazji Świąt Bożego Narodzenia.

26-10 -2022. Radio puszczono "Last Christmas" G. Michaela z zaproszeniem do zakupów prezentów. Falstart? 

zaloguj się by móc komentować

zkr @klon 26 października 2022 19:56
26 października 2022 20:05

> 26-10 -2022. Radio puszczono "Last Christmas" G. Michaela z zaproszeniem do zakupów prezentów. Falstart?

Chyba nie:

" Eksperci spodziewają się nawet spadków w tzw. świątecznym szczycie. "
https://www.wiadomoscihandlowe.pl/artykul/firmy-kurierskie-podnosza-ceny-uslug-dostawa-swiatecznych-prezentow-uderzy-nas-po-kieszeni

zaloguj się by móc komentować

klon @zkr 26 października 2022 20:05
26 października 2022 20:29

Znaczy, korporacyjny imperatyw.

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @Maginiu
26 października 2022 20:50

"Swoją drogą, Akenfield jest chyba znane głównie z ekranizacji (której nie widziałem - książki też nie czytałem), która kilka lat temu doczekała się kontynuacji pod tytułem Akenfield Now,"

Nie wiedziałem o tym.  Dla mnie ta książka była całkowitym zaskoczeniem, jeżeli chodzi o wspomnienia starszych mieszkańców, zahaczających o koniec XIX wieku. Jak wynika z opowiadań angielskich wieśniaków, tym okresie wieś angielska to całkowita cywilizacyjna zapaść. Głód, brud, choroby, ciemnota i zupełnie kuriozalny stosunek ziemian do wieśniaków. Na tym tle, nawet stosunki u nas na wsi w rosyjskim zaborze to obszar względnej sytości i spokoju. Już nie wpominając o Galicji.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Maginiu 26 października 2022 20:50
27 października 2022 00:31

Ciekawe, bo dziś wieś angielska, przynajmniej na południu, ma raczej elitarną renomę. To znaczy na wsi pomieszkują bogaci emeryci i farmerzy, ewentualnie londyńczycy odpoczywają od stresów wielkiego miasta. Taki przynajmniej jest stereotyp, ale mechanizacja i inne zmiany w rolnictwie od 1947 zrobiły swoje i ta biedniejsza klasa wieśniaków musiała zniknąć. Będę musiał przeczytać książkę, a może i obejrzeć film.

Tymczasem doczytałem i to Akenfield Now to jedynie kontynuacja radiowa. Chociaż tym lepiej - odsłucham sobie przy pracy.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @Maginiu
27 października 2022 06:31

No nie wiem. Dla mnie smutne to takie tylko i właśnie takie puste, jak ta cała angielskość Pic na wodę fotomontaż. Pozbawiono ich Boga tutaj na dobre już w XVIw., to potem gość musi wpisywać to, co pisze. Dzisiaj taka sama pustka i nędza na tej wysoie. Nawet, jak nie ma oko.

Już ktoś powyzej napisał, że nie było tak nawet w zaborze ruskim na ziemiach polskich. Oczywiście, że tak. Był polski chrześcijański duch. Tutaj jest ale szatański. Wszędzie.

Dla mnie wszystko co z angielska mogło by przestać istnieć. Jakże piękny stał by się świat. Wrócił by tam, skąd oni go właśnie usunęli.

 

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @Maginiu
27 października 2022 08:29

https://en.wikipedia.org/wiki/Safety_coffin

 

Coś jest na rzeczy z niebezpieczenstwem pogrzebania żywcem. Nawet jak lekarz stwierdzi zgon... 

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @Matka-Scypiona 27 października 2022 08:29
27 października 2022 08:54

Hm... Temat skręcił w złowróżbny i przygnębiający wątek, no to ja jeszcze dodam, że ponoć popularne staje się chowanie zmarłych z telefonem komórkowym - świeżo naładowanym...

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @Maginiu 27 października 2022 08:54
27 października 2022 10:40

A poza tym tekst wspaniały! Żałuję, żem nie mam tej książki w domu! 

Pozdrawiam serdecznie! 

zaloguj się by móc komentować

stachu @Maginiu
27 października 2022 11:16

Do lat 80-tych jeszcze zdarzało się, że otwierano trumnę na cmentarzu. Na jednym pogrzebie gdzieś w połowie lat 80-90 starsza pani poprosiła -"otwórzta", ale rodzina się nie zgodziła i już się to nigdy nie powtórzyło.

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @cbrengland 27 października 2022 06:31
27 października 2022 12:55

Bowiem to 'kawał tęgiej prozy', jak zauważono w pierwszym wpisie, np:

 

... ale kiedy skończyłem trzynaście lat, byłem już równie dobrym grabarzem jak teraz.

 

Nawiedzony grabarz-autor robi oko do swoich? Przestałem dalej czytać...

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować