-

Maginiu

EKO stryczek założony. Czy stołek się wywróci?

Człapiąc zpowolna przez Internet natknąłem się na portal Farmer.pl. A tam na ciekawy artykuł o  nawozach.  Zacytuję go w całości, bo świetnie pokazuje, jak nałożone w UE  wymagania srodowiskowe demolują  wewnętrzną unijną produkcję nawozów, a jednocześnie - przy nałozonych na Rosję sankcjach - powodują, że ich produkcja  w Rosji i eksport  z Rosji kwitnie - pod koniec ubiegłego roku  Polska stała się największym importerem nawozów z Rosji w całej Unii Europejskiej (wzrost rok do roku o.... 130%). Rosja, będąc największym globalnym eksporterem nawozów (ponad 15 mld dolarów) zwiekszyła rok do roku eksport o ponad 8%, pchając w ich produkcję nadwyżki niesprzedanego gazu.

A unijni producenci? Mają do spełnienia dziesiątki ekologicznych norm i są objęci karnymi opłatami klimatycznymi.

Czytając ten artykuł uświadamiamy sobie,  że ta prawda to jest  jakaś tragikomedia -  klimatyczna polityka Unii wspiera strategiczne gałęzie przemysłu chemicznego w Rosji...

-----------------------

Czarny scenariusz. Brak polskich producentów nawozów?

autor: Małgorzata Tyszka

https://www.farmer.pl/

Niestety, czarny scenariusz może być realny, bo i zagrożeń dla branży jest wiele. W szerokiej perspektywie jest on bardzo niebezpieczny, nie tylko dla rolników (może przyczynić się do tego, że ktoś inny będzie dyktował ceny nawozów), lecz także dla konsumentów, bo może wpłynąć na ceny produktów spożywczych. Pewne jest jedno, taki scenariusz zachwiałby bezpieczeństwem żywnościowym naszego kraju. Rynek nie znosi próżni, a brak konkurencji przyczyniać się może do dyktatu cen.

 

  • Gdy w połowie 2021 r. rozpoczęły się znaczące wzrosty cen nawozów, wówczas nikt nie przypuszczał, że zwiastuje to rollercoaster cenowy i rynkowy, który w dużej mierze doprowadzi do ogromnej obniżki mocy produkcyjnych nawozów w Europie sięgającej nawet 70 proc., a także rekordów w imporcie nawozów z Rosji i Białorusi.
  • Według danych Eurostatu import nawozów z Rosji do Polski w ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy 2024 r. wyniósł aż 1024 tys. t, podczas gdy przez cały 2023 r. osiągnął poziom 605 tys. ton. To rekordowe ilości – aż o blisko 130 proc. więcej niż rok wcześniej.
  • Produkcja nawozów w Europie stała się zbyt droga. I to również z winy samej Unii Europejskiej, która nałożyła na swoich producentów obciążenia tzw. środowiskowe.
  • Kiedy w Irlandii prowadzona była produkcja nawozów przez rodzimą firmę, wówczas ceny były na takim samym poziomie, jak w innych krajach w Europie. Gdy z powodu nadmiernego i tańszego importu nawozów, firma zmuszona była zamknąć fabryki, wówczas importowany nawóz podrożał. Efekt jest taki, że nie dość iż nawozy mineralne w Irlandii są droższe niż wcześniej, to jeszcze są droższe niż w innych krajach unijnych. Są to kwoty wyższe nawet o kilkaset euro na tonie.
  • Europejski rynek nawozów w kryzysie

    Europejski rynek nawozów przeżywa jeden z największych kryzysów w ostatnich latach, na który duży wpływ mają rosnące ceny towarów i napięcia geopolityczne. Są to też wysokie koszty produkcji, ograniczone zapasy i problemy logistyczne powodują gwałtowny wzrost cen, ale też i import nawozów z Rosji i Białorusi. To wszystko sprawia, że branża stoi pod ścianą. Gdy w połowie 2021 r. rozpoczęły się znaczące wzrosty cen nawozów, wówczas nikt nie przypuszczał, że zwiastuje to rollercoaster cenowy i rynkowy, który w dużej mierze doprowadzi do ogromnej obniżki mocy produkcyjnych nawozów w Europie sięgającej nawet 70 proc., a także rekordów w imporcie nawozów z Rosji i Białorusi. Mówiąc wprost: nawozy europejskie zostały zastąpione tymi pochodzącymi z kraju agresora. Jesteśmy też krajem, który na tym procederze może stracić bardzo dużo. To może mieć daleko idące skutki dla całego sektora, a rolnicy czują się poszkodowanymi w tej całej układance. Dlaczego? Chodzi o brak decyzji UE w sprawie wprowadzenia cła na nawozy ze wschodu, które realnie przyczyniły się do otwarcia tego rynku i możliwości zakupu nawozów owszem tańszych, ale po dużo niższych kosztach produkcji i wspierających działania wojenne. Ostatnie tygodnie pokazały, że pojawiło się światełko na wprowadzenie sankcji. Czy będzie ono wykorzystane? Czas pokaże.

  • Sygnały o problemach pojawiały się już znacznie wcześniej

    Wróćmy do historii i przypomnijmy, co spowodowało, że obecnie przemysł nawozowy w Europie i w Polsce boryka się z problemami finansowymi, a cały rynek uzależnił się od importu. To właśnie w wyżej wspomnianym 2021 roku zaobserwowano znaczne wzrosty cen nawozów. W styczniu saletra amonowa wyceniana była na ok. 1120 zł/t netto, a mocznik na 1500 zł; we wrześniu już odpowiednio na: ok. 2,1 tys. zł i 2300 zł/t netto. Następnie te ceny z dnia na dzień rosły o kilkaset złoty na tonie, w kolejnym dniu ponownie spadały, aż w marcu 2022 r. osiągnęły nawet pięciokrotną wartość cen ze stycznia wcześniejszego roku. Kolejne miesiące nie były lepsze, owszem przynosiły obniżki, ale i tak ceny były zaporowe.

    To spowodowało, że po pierwsze rolnicy zmniejszyli popyt na nawozy mineralne i używali ich mniej, po drugie – co trzeba też napisać wprost – stracili zaufanie do producentów nawozów, również tych rodzimych, których produkty najczęściej stosowali. Panowało niepisane przeświadczenie wśród farmerów, że ceny nawozów były zbyt wysokie, przesadzone. To zbiegło się z dostępnością nawozów z tzw. Wschodu i okazją tańszego zakupu, z której rolnicy korzystali, tym bardziej, że nie tylko były one tańsze nawet o kilkaset złotych na tonie w porównaniu z rodzimymi produktami, ale były też bardziej dostępne. Ta sytuacja nasiliła się zwłaszcza w drugiej połowie 2023 r., kiedy to rolnicy byli już bardzo zmęczeni wysokimi kosztami środków produkcji, wtedy też chętniej korzystali z nawozów z importu.

    Import nawozów zarówno z Rosji, jak i Białorusi rzeczywiście nie został przez całą Unię Europejską ograniczony. Owszem, konkretne firmy nawozowe z tych krajów były objęte embargiem, ale na rynku pojawiły się inne, które „obchodziły” przepisy – tzw. firm słupy, za których pośrednictwem sprzedawano nawozy na rynkach europejskich, w tym polskim. Biznes się kręcił i cały czas umacniał, doprowadzając do tego, że pod koniec ubiegłego roku to Polska stała się największym importerem nawozów z Rosji w całej Unii Europejskiej. Za nami plasowały się też takie kraje rolnicze, jak Francja i Niemcy. O jakich liczbach mowa? Ogromnych i wręcz rekordowych. Według danych Eurostatu import nawozów z Rosji do Polski w ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy 2024 r. wyniósł aż 1024 tys. t, podczas gdy przez cały 2023 r. osiągnął poziom 605 tys. ton. To rekordowe ilości – aż o blisko 130 proc. więcej niż rok wcześniej. Z Białorusi z kolei sprowadziliśmy w okresie pierwszych dziewięciu miesięcy 228 tys. t, a w całym roku 2023 – ok. 70 tys. ton. Jak sytuacja wygląda w Unii Europejskiej? Z innych danych Eurostatu wynika, że na przykład w lipcu 2024 r. unijny import rosyjskich nawozów osiągnął najwyższy poziom od dwudziestu miesięcy. Sprawiło to, że udział Rosji w europejskich zakupach przekroczył 30 proc. A Rosja się umacniała.

  • Jak podaje serwis Statista.com, w roku 2023 to Rosja była największym globalnym eksporterem nawozów rolniczych. Jej eksport oszacowano wówczas na wartość ok. 15,2 mld dolarów. Rosja intensywnie zaczęła też inwestować w produkcję nawozów. Zwiększył skalę produkcji w ciągu roku nawet o 5 mln t – jak informowały media. Konkretnie produkcja wzrosłą z 59 mln t do 64 mln t.

    Rok 2024 był rokiem rekordowym pod względem importu nawozów z Rosji i Białorusi, ale ten trend rozpoczął się, jak już pisaliśmy, w drugiej połowie 2023 r. W roku wybuchu wojny, czyli w 2022, wprowadzono owszem sankcje na poszczególne firmy produkujące nawozy w Rosji, ale z biegiem czasu znaleziono rozwiązanie na takie ograniczenia w postaci funkcjonowania na rynku tzw. firm słupów. One korzystając na większym popycie i grając niższą ceną, sprzedawały rosyjskie nawozy omijając przepisy prawne. To niejedyny problem branży nawozowej. Innym, od którego kłopoty się zaczęły, są oczywiście wysokie koszty produkcji nawozów, czyli ceny gazu, energii, ale też i emisji dwutlenku węgla. Europa produkuje drogo, Rosja tanio i bez obciążeń klimatycznych.

  • Gaz wpływa na ceny nawozów

    Zamieszanie na rynku nawozów rozpoczęło się również od połowy 2021 r. Wtedy to wysokie koszty produkcji, wynikające z ogromnych wzrostów cen gazu i energii, ale też i mniejszy popyt na nawozy spowodowały, że wyniki finansowe zaczęły się odwracać. Europejscy producenci nawozów zaczęli popadać w tarapaty. Ograniczali swoją produkcję, a nawet przenosili biznes do innych krajów, poza Europę.

    W tym miejscu warto bowiem zauważyć, że jak wyliczono, w 2020 r. 50-70 proc. kosztów bieżących firm nawozowych pochodziło z gazu ziemnego, później zbliżały się one nawet do 80 proc., bo i cena gazu szokowała. W roku 2020 megawatogodzina (MWh) kosztowała ok. 6 euro, w 2021 – ok. 24 euro, a w połowie 2022 r. już 50 euro. To nie były jednak rekordy, bo gaz drożał bardzo szybko. Na przykład w marcu 2022 r. notowania kontraktów na gaz z dostawą na holenderskim hubie TTF utrzymywały się na poziomie ok. 225 euro za MWh, a później nawet sięgnęły rekordowych 345 euro za MWh. Oczywiście, teraz nastąpiły obniżki. W styczniu 2025 r. cena gazu za MWh wynosi ok. 46 euro, ale już widoczna jest tendencja wzrostowa.

    Jak na wysokie ceny gazu reagowali producenci? Przypominamy, że we wrześniu 2021 r. Yara, norweski producent nawozów azotowych, wprowadziła ograniczenia produkcji amoniaku w swoich zakładach. W ślad za nią poszedł niemiecki BASF i inne firmy nawozowe. Zakłady w Wielkiej Brytanii zamknął amerykański producent CF Industries, na podobne działanie zdecydował się austriacki Borealis AG, litewska Achema, OCI w Holandii czy hiszpańska Fertiberia. Wszędzie jako powód wymieniano wysokie ceny gazu, ale też ograniczenia w dostępie do innych surowców do produkcji nawozów. A przecież jeszcze wówczas nie doszło do wybuchu wojny w Ukrainie. Ten konflikt jeszcze bardziej zmienił zasady gry. I owszem najpierw wpłynęło to blokująco na firmy z Rosji i Białorusi, ale jak już pisaliśmy wcześniej, w połowie 2023 r. import z tych kierunków do Europy zaczął wzrastać.

    W tym czasie nasze rodzinne zakłady nawozowe nie zdecydowały się na wstrzymanie produkcji. Ograniczyły ją trochę później, bo w sierpniu 2022 r. Niemniej w tym samym miesiącu, kiedy wybuchła wojna, europejscy producenci nawozów alarmowali, że jesteśmy za bardzo uzależnieni od Rosji w kwestii nie tylko gazu, ale też i nawozów. – 40 proc. dostaw gazu w Europie pochodzi z Rosji. A w sumie 25 proc. europejskiego zaopatrzenia w trzy składniki odżywcze (azot, fosfor i potas) pochodzi właśnie z Rosji – podawano wówczas. W tym czasie Ministerstwo Przemysłu i Handlu Federacji Rosyjskiej zalecało nawet swoim krajowym producentom nawozów czasowe wstrzymanie eksportu, co rzutowało na ceny w Europie i na świecie. Później już takich obaw nie było. Rosyjski gaz, który został objęty sankcjami, był wręcz „sprzedawany” w tanich nawozach, których tak naprawdę sankcje nie obowiązywały.

    Jednocześnie w tym samym czasie Grupa Azoty informowała o wysokich zyskach, podając, że w czwartym kwartale 2021 r. odnotowała ona najlepsze wyniki w historii Grupy Kapitałowej. Te wyniki zmieniały postrzeganie przez rolników polskiego producenta, który później wpadł w tarapaty i nie może z nich wyjść do dzisiaj.

  • Opłaty klimatyczne zabijają produkcje nawozów

    Produkcja nawozów w Europie stała się zbyt droga. I to również z winy samej Unii Europejskiej, która nałożyła na swoich producentów obciążenia tzw. środowiskowe. Producenci nawozów w Unii Europejskiej, oczywiście również i w Polsce, ponoszą bowiem wysokie koszty uprawnień do emisji dwutlenku węgla (EU ETS), co wpływa na pogorszenie się ich konkurencyjności względem tzw. krajów trzecich. Ceny rosną, przez co też zakup emisji stał się istotnym elementem kosztowym. To nie tylko działanie wskaźnika redukcji wolumenów samych uprawnień, bo ich dostępność jest coraz mniejsza, ale też, a może przede wszystkim, to zniesienie barier na rynku praw do emisji EU ETS. To wpływa na wzrost kosztów nie tylko produkcji amoniaku, ale też i samej energii.

    Produkcja w Europie staje się nieopłacalna, ponieważ z jednej strony wpływają na to stale rosnące koszty energii. Z drugiej jest to biurokracja i stale zaostrzające się przepisy dotyczące ochrony środowiska, co również wpływa na podniesienie kosztów produkcji. Dlatego coraz więcej firm nawet z tego powodu nie tylko ogranicza produkcję, ale przenosi ją w inne części świata. Tak zrobiła np. firma chemiczna BASF, która przeniosła się częściowo do Chin. O tym informowano w połowie ubiegłego roku. Na początku tego roku z kolei gruchnęła kolejna informacja o SKW Piesteritz – największym producencie amoniaku i mocznika w Niemczech, który zamknął jeden ze swoich zakładów na czas nieokreślony. Powód to problemy z rosnącym importem nawozów i wysokie ceny gazu.

  • Obecnie zakupy tańszych, importowanych nawozów są pozornie korzystne i to tylko w perspektywie krótko terminowej. Dlaczego? Bo nie tylko interes producentów nawozów jest tutaj zagrożony, ale również i samych rolników, gdyż w przypadku ewentualnego upadku polskiego sektora nawozowego, obniżka ceny nawozów ze wschodu lub utrzymanie się ich na obecnym poziomie, jest bardzo mało prawdopodobna. Wprost przeciwnie. Niech za przykład posłuży tutaj Irlandia, na której błędach powinniśmy się uczyć. Kiedy w kraju tym prowadzona była produkcja nawozów przez rodzimą firmę, wówczas ceny były na takim samym poziomie, jak w innych krajach w Europie. Gdy z powodu nadmiernego i tańszego importu nawozów, firma zmuszona była zamknąć fabryki, wówczas importowany nawóz podrożał. Efekt jest taki, że nie dość iż nawozy mineralne w Irlandii są droższe niż wcześniej, to jeszcze są droższe niż w innych krajach unijnych. Są to kwoty wyższe nawet o kilkaset euro na tonie. W konsekwencji obecnie Irlandia ma najdroższe nawozy w Unii Europejskiej. I taki standard cenowy w tym kraju utrzymuje się od momentu, kiedy przestali tam działać producenci rodzimi. Kto najbardziej na tym stracił? Rolnicy. Dlatego bobrze byłoby, aby tym razem Polak był mądrzejszy przed szkodą, a nie po niej. Również też Unia Europejska, która musi zainterweniować na tym rynku, gdyż bez wprowadzenia ceł na nawozy z Rosji i Białorusi, mimo już wielomiesięcznych apeli producentów nawozów, szkodzi sobie i europejskiej branży nawozowej. Wariant, w którym to import decyduje o cenie produktów, zagraża bezpieczeństwu żywnościowemu i wpływa na wzrost cen. Czy tego chcemy

  •  



tagi:

Maginiu
24 stycznia 2025 15:57
5     1366    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

emirobro @Maginiu
24 stycznia 2025 18:01

Kudos i gratulacje za podjecie tematu.

3 składniki odżywcze - azot, fosfor i potas. Za azotowe nawozy chwala Moscickiemu.  Potas czy potasz to glownie Bialorus i Canada (patrz na apetyty Putina i Trumpa). Fosfor to Maroko.

Warto pamietac jak wazne sa nawozy w kontescie politycznym.  Wspomne guano i wyspy Pacyfiku.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ustawa_o_wyspach_z_guanem

https://en.wikipedia.org/wiki/Guano_Islands_Act

 

zaloguj się by móc komentować

orjan @emirobro 24 stycznia 2025 18:01
24 stycznia 2025 22:08

Nie tylko Maroko, ale mógł być także Senegal. Ale ktoś szansę zdetonował. Cui prodest?

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Maginiu
24 stycznia 2025 22:35

Alw ktoś to pięknie, precyzjnie zaplanował, aby sobie marżę handlową wyśrubować. To nie głupota. To przenoszenie produkcji w tanie obszary i potem sprowadzanie tak, gdzie ceny można śrubować z powodu braku konkurencji. U nas Grupa Azoty też stoi na granicy bankructwa. W 2-3 lata (jeszcze za PiSu) zaorano taką spółkę. No ale marża musi byc wysoka.

zaloguj się by móc komentować

pajuch @Maginiu
24 stycznia 2025 23:47

Na początku 2022 roku brałem udział jako inżynier w rozbudowie linii produkcji nawozów azotowych. Pięć oddzielnych obchodów odbieranego rurociągu dla pięciu różnych kryteriów, kiedy można to było zrobić za jednym zamachem. Jeśli były uchybienia, to umawiać się na kolejny odbiór po usunięciu niezgodności... a brygady stoją. Wymagania odbiorów wyznaczone przez włoskiego generalnego wykonawcę jednoznacznie wskazywały na to, że chcą oni instalację robić, niekoniecznie zrobić. Rozliczenie było od metra odebranego rurociągu. Zeszliśmy z budowy już po czterech tygodniach.

zaloguj się by móc komentować

BeaM @Maginiu
25 stycznia 2025 12:21

Również też Unia Europejska, która musi zainterweniować na tym rynku, gdyż bez wprowadzenia ceł na nawozy z Rosji i Białorusi, mimo już wielomiesięcznych apeli producentów nawozów, szkodzi sobie i europejskiej branży nawozowej.

Cała pułapka polega na tym, że wprowadzenie ceł niczego nie zmieni, a na pewno cen. Handel z Rosją nadal będzie szedł, tylko inaczej, przez firmy-słupy czy pośrednieków takich jak Serbia, która ruskie towary repakietuje pod nową nazwą (przykład z branży kosmetycznej - skłąd jest ten sam, opakowania podobne i podobne nowe nazwy marek) i sprzedaje się je dwa razy drożej. Rosja wychodzi na swoje, zarabia pośrednik, a klient końcowy płaci więcej. Czyli wracamy do słusznie wskazanego początku pana notki - bez uwolnienia energii i zawieszenia polityki dwutlenkowej sytuacja się nie uzdrowi. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować